czwartek, 30 lipca 2015

5 Czy to kiedyś się skończy?

Ciągle szare dni i odległe wspomnienia... 

Upierdliwe pikanie wychodzące z jego telefonu budzi go o 7 rano. W myślach przeklina każdy taki dzień, kiedy musi, a nie chce.
Powoli otwierał zaspane oczy. Sięgnął dłonią po iPhone, aby go uciszyć, a przy okazji odpiąć od ładowania.
Mimo, że dobrze wiedział która jest godzina, to spojrzał na zegarek. Oczy oślepiła jasność ekranu, zmrużył je. 7 rano, i ni cholera nie chce wskazywać późniejszą godzinę.
Odłożył telefon na bok łóżka i podniósł się do pozycji siedzącej. Przetarł dłońmi zaspaną twarz.
Z bólem wstał z łóżka. Nie to, żeby był jakimś śpiochem, czy leniem, ale każdy tak czasem ma, że najchętniej spędziłby cały dzień w łóżku. A przynajmniej tyle, by bez bodźców zewnętrznych samemu wstać.
Wolnym krokiem udał się do łazienki. Zimny prysznic obudził go całkowicie.
Owinięty w ręcznik udał się do garderoby po strój sportowy. Pierwsze z brzegu spodenki i koszulka. Przecież, nie idzie na żaden bal.
Wrócił do sypialni i napisał Sms do ochroniarzy- Macie 5 minut. Dobrze wiedział, że tyle czasu mi wystarczy. W końcu mieli być gotowi o każdej porze dnia i nocy. Czasem wymagał od nich więcej, niż tylko ochrony tyłka.
Z telefonem w kieszeni poszedł do kuchni napić się zimnej wody. Czuł jak zimno rozchodzi się po jego przełyku. Po karku przeszły mu dreszcze.
Spojrzał przez okno- gęste szare chmury przysłoniły słońce. Może to i dobrze, bo kolejnego upalnego dnia nie zniósłby.
Obrócił się i zajrzał do lodówki. Była pełna jedzenia, a zatem ktoś dobry ją wczoraj uzupełnił. Najprawdopodobniej była to jego bratowa. To ona zwykle robiła za niego zakupy.
Poszedł po sportowe buty i z nimi na nogach wszedł do windy.
To, kogo ujrzał wsiadającego- zamurowało go.
-Kogoż me oczy widzą?- zapytał zdumiony.
-A widzisz, trzeba się za siebie kiedyś zabrać. – odrzekł uśmiechnięty Paul.
- Co wy mu podaliście?- dopytywał ochroniarzy.
- Nic.- odparł Jack.
- To miłość tak człowieka zmienia! Mówię Ci stary, zakochaj się!- gadał jak najęty.
- A powiesz nam coś o niej?- zaśmiał się Jams.
Sięgnął po telefon do spodni, i pokazał chłopakom zdjęcie jego nowej dziewczyny.
Była to ewidentnie modelka. Długie szczupłe nogi, biust całkiem pokaźny, i twarz, a w szczególności oczy, to one przyciągały spojrzenie. Duże brązowe okalane długimi rzęsami.
- No, no, no!- pokiwał uśmiechnięty Matt.- gratuluję wyboru.
- A dzięki! W sobotę się mamy spotkać. Wcześniej, wiesz praca.
- Wolnego i tak ci nie dam.- stwierdził ironicznie Matt.
- Nawet nie proszę.
- I bardzo dobrze.
Winda zatrzymała się i ruszyli w kierunku siłowni. Każdy z nich ciężko pracował nad swoją formą.
Paul, starał się jednego dnia nadrobić wszystkie, na których mógł być, ale nie był, ponieważ mu się nie chciało.
Chłopaki widząc jego zapał do pracy powątpiewali w długość chęci kolegi.
Po prawie 2 godzinach wracali do mieszkań. Byli tak zmęczeni, że nie mieli sił na jakąkolwiek rozmowę.
Szybki prysznic, zmiana stroju na elegancki- codzienność.
Po 40 minutach był prawie gotowy do wyjścia. Jego żołądek dał o sobie znać. No tak, śniadanie- najważniejszy posiłek dnia, a on nie ma czasu go przygotować i zjeść.
Wyciągnął chleb, położył na nim ser żółty i włożył to do mikrofali. Może mało wykwintne, ale przynajmniej coś zje.
Po  minucie, ser był już roztopiony. Parząc sobie palce zabrał kanapkę z talerza. Idąc do samochodu jadł ją.
W samochodzie nie mógł liczyć na żadną wymianę zdań, więc oparł głowę o szybę i gapił się na ludzi na ulicy.
Nieraz myślał, by kupić sobie psa, który wyrwałby go z monotonii i zapełnił by jakoś czas, ale właśnie- czasu- nigdy nie miał.
Widząc podobną dziewczynę do Any wrócił myślami do ich związku. Dalej nie rozumiał jak można jednego dnia zapewniać o miłości, a następnego bezczelnie odejść.
Wibrujący telefon wyrwał go z krainy smutnych myśli. Spojrzał na wyświetlacz. To była Kate.
- Tak?
- Cześć. Nie przeszkadzam ci?
- Nie. Właśnie jadę do pracy. Stało się coś?
- A czy musi, się coś stać, żebym mogła zadzwonić do Ciebie?- zapytała z pretensjami w głosie.
- Nie. Po prostu się zdziwiłem, że dzwonisz.
- Dobra nie ważne. Myślałam całą noc nad Twoją propozycją. Mimo wielu wątpliwości, myślę, że mogłabym spróbować.
- Cieszy mnie Twoja decyzja. Myślę, że jutro możemy się spotkać i omówić szczegóły.
- Ale nasza, że tak powiem, intymna relacja zostaje pomiędzy nami?.- zabrzmiało to jak twierdzące pytanie.
- Oczywiście.
- To dobrze. To do jutra.
- Cześć.
Rozłączył się, a Paul podjechał już pod budynek firmy.
Wysiadł z samochodu i w asyście ochroniarzy udał się w głąb budynku.
W pracy jak w pracy, czasem czas leci bardzo szybko, a czasem dłuży się niemiłosiernie.
Dziś dominowała ta druga opcja. Poza stertą podpisywanych dokumentów i zatwierdzaniu kolejnych projektów nic szczególnego się nie działo. Najbardziej lubił w swojej pracy coś tworzyć nowego. Każdy początek był inny, ale to było zawsze najlepsze. Od wydawałoby się irracjonalnego pomysłu do dzieła, które podziwiają wszyscy. To właśnie początek decydował, o tym czy coś powstanie czy nie.
W końcu gdy przebił się przez stertę papierów, był wolny.
- Szefie!- zawołał go jeden z pracowników. Mimo, że był bardzo młody, bo miał zaledwie 22 lata, to był świetnym grafikiem. Potrafił każdy projekt oprawić w genialną komputerową wizualizację.
- Co jest?
- Bo w zasadzie, mam takie pytanie. Czy te domy szeregowe, które projektujemy, będzie budować firma pańskiego brata?
- Z tego co mi wiadomo, będą starać się wygrać przetarg. Natomiast to wszystko jest dopiero we wstępnej fazie.
- Bo zastanawiam się nad kupnem. Jednak własny dom, to jest to.
- Jak coś będę wiedział, to dam ci znać.
-Dziękuję bardzo.
- Nie ma za co.
-Do widzenia.
Wyszedł z firmy i udał się do samochodu.
- Jedziemy na jakieś jedzenie?- zapytał pracowników.
- Moja siostra nagotowała nam jedzenia na cały tydzień.- odparł Jack.- Ale jak chcesz, to zawsze możemy gdzieś iść.
- Jezu… Dobra, Paul jedź do domu.
-Tak, Sir.
Czuł jak jego żołądek po raz kolejny tego dnia ulega samo strawieniu. To zawsze przypominało mu o tym, że trzeba jeść.
Może i wylewał hektolitry potu na siłowni, ale z dietą u niego krucho. Jakoś odkąd mieszka sam, nie potrafił myśleć o jedzeniu.
A może to była zwyczajnie reakcja na ból psychiczny?  A może jedzenie mu zbrzydło?
Doskonale przecież pamiętał jak Ana oddawała się gotowaniu. Nigdy nie pozwalała mu wyjść do pracy bez śniadania, później przyjeżdżała do firmy z obiadem. A jak wracał to zawsze było coś ekstra na kolacje.
I znowu myślał o niej. A ileż to już razy obiecywał sobie, że to się więcej nie powtórzy.
Z rosnącym bólem w brzuchu dotarł do mieszkania. Niemalże biegiem popędził do lodówki.
Niezastąpiona Mija zostawiła mu gotowy obiad. Wrzucił go do mikrofali i odgrzał. Czekając na posiłek napisał do niej: 
- Dziękuję za obiad. :* 
Po chwili dostał zwrotną wiadomość. 
- Ktoś mus dbać o mojego ulubionego szwagra :D
- W końcu masz go tylko jednego :D 
- I co ja biedna pocznę jak z głodu padnie?
- Zapewne wcześniej nakarmisz xD
Pikanie mikrofali dało znać, że posiłek jest gotowy.
Wyciągnął gorący talerz i zabrał się za jedzenie. Makaron z sosem grzybowym, to zdecydowanie popisowe danie Miji.
- A na śniadania do pracy mogę liczyć?
 - Jakbyś był moim mężem to owszem.
- ;( to się nie uda… Wybacz :D
Brudny talerz odłożył do zmywarki. I z nudów zasiadł przed telewizorem.
Leciał jakiś durny serial, na który w ogóle nie zwracał uwagi. Jego myśli były zupełnie gdzie indziej.
Nie chciał poddać się prawie że samobójczym myślą. Ale to zawsze było silniejsze od niego. Przecież tyle razy udaje w ciągu dnia, że wszystko jest w porządku, a wieczorem coś od środka go roznosi.
Wyrzucił wszystkie rzeczy z nią związane, lecz wspomnień nie da się tak łatwo wymazać.
Jakaś scena, gdzie bohaterowie wyznają sobie miłość go dobiła. Wyłączył naprędce telewizor i z bezsilności rzucił pilotem.
Spojrzał na zegarek- 20:34- to za wczas by iść spać i za późno, by gdzieś iść. Wyrwać się do ludzi.
Mówią, że Nowy York nigdy nie śpi, to kolejna bzdura. Przecież, wszystko kiedyś musi się skończyć.
Wziął laptop ze stolika na kolana. Szukał czegoś, co odciągnie jego myśli.  
W wyszukiwarce wyskoczyła mu reklama jednego z klubów tenisa.
Gdy był dzieckiem grywał, lecz z czasem sport poszedł w jego życiu w innym kierunku. Może to właśnie ten czas, by powrócić do tego sportu?
Zapisał dane kontaktowe w telefonie.
Powrócił do przeglądania stron z sportowymi samochodami. Znalazł kilka interesujących ofert. Szybko kalkulując w głowie doszedł do wniosku, że na razie nic mu nie potrzeba i zakup kolejnego odpuści sobie. Przynajmniej na ten miesiąc.
Wieczorna rutyna. Prysznic i do spania. I jak nie przed snem myśli o niej, to w nocy sny z jej udziałem w roli głównej. Czy to kiedyś się skończy?
----------------------------------------------------
Dotrwałeś do końca? Gratuluje! ten rozdział jest mega nudny... :( 
Komentujcie! 
Najprawdopodobniej w sobotę powinien pojawić się prolog do nowego opowiadania :)
zapraszam na: you-in-my-heart.blogspot.com 
to chyba tyle :)
Widzimy się z kolejnym w poniedziałek :)
Do następnego!
Marcyśka 

                 

7 komentarzy:

  1. Jaki nudny? Świetny jest! :D
    Kate zgodziła się na propozycję pracy, co bardzo mnie cieszy ^.^
    Biedny Matt musiał naprawdę wiele przeżyć :/ Mam nadzieję, że z czasem uda mu się zapomnieć.. Może Kate mu w tym pomoże? ^^ :D
    Czekam na następny! :))
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :) Świetny ja zawsze :D Nie mogę się doczekać kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I oczywiście zapraszam do mnie :D http://siatkowka--moje--zycie.blogspot.com/

      Usuń
  3. Super!
    Wcale nie jest nudno! :)
    Ja chcę więcej Matta i Kate razem!
    pozdrawiam ;-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam serdecznie na kolejny rozdział... mamy już 21 :)
    http://niekazdemarzeniasiespelniaja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpuścić sobie zakup kolejnego autka... w tym miesiącu. La Boga, też bym tak chciała! ;D Wcale nie jest nudno. Nie można do każdego rozdziału pakować nie wiadomo ile akcji, czasem trzeba dać przerywnik. Mi się bardzo podobało, czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  6. Wcale nie jest nudny!!! Ukazuje jak ciężko pogodzić się ze strata bliskiej nam osoby. Bardzo trudno będzie Mattowi zapomnieć o Ann, bo widać, że darzył Ją szczerym uczuciem.
    Mam nadzieję, że chłopak znajdzie sobie jeszcze miłość życia...coś tu zawiewa pogłębieniem relacji z Katte ;)
    Taka rutyna nawet nie jest zdrowa...nie tylko fizycznie, ale i psychicznie...sport dobrze Mu zrobi ^^
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń