„To był wyścig, chciał zarobić parę groszy…”
Założył skórzaną czarną kurtkę, zabrał ze szafki kluczyki do swojego motocykla. W drugiej ręce trzymał czarny kask. Wyszedł z mieszkania, zamknął drzwi na klucz. Zbiegł po ośmiu schodach i nacisnął guzik przywołujący windę. Przyjemny dreszcz rozchodził się po jego podbrzuszu. Niecierpliwie przeskakiwał z nogi na nogę. Tak bardzo nie mógł się doczekać, kiedy zasiądzie na swojej bestii. Winda jak na złość niemiłosiernie się wwlekła. Kilkakrotnie naciskał okrągły, metalowy przycisk, jakby to miało sprawić, że przyspieszy. Drzwi rozsunęły się z cichym piknięciem i chłopak wszedł do pomieszczenia. Wcisnął guzik "-1" i jechał do garażu. W lustrze windy przyjrzał się swojemu odbiciu. Włosy w nieładzie, może trochę za długie, jemu nie przeszkadzały. Oczy. Tak, to one podobno były w nim najładniejsze. Duże, niebieskie, kontrastujące z jego czarnymi włosami. Nos prosty, lekko wystające kości policzkowe z wolno kiełkujących zarostem. Zwyczajny chłopak. 20 kilku latek jakich dużo. A mimo to dziewczyny za nim szalały. Kompletnie tego nie rozumiał, ale tak po prostu było. On postanowił czekać na "tę jedyną". I już prawie się udało. I miał być ślub, ale wszystko szlak trafił. No nie ważne. Teraz o przeszłości nie chciał myśleć. Teraz ważne będą dla niego sekundy.
Wyszedł z pomieszczenia i udał się do garażu. Otworzył bramę i wyprowadził motocykl na zewnątrz. Zamknął garaż. Ostatni raz spojrzał na wyświetlacz telefonu. Do wyścigu pozostało mu jeszcze dziesięć minut. Wystarczająco dużo czasu, by dojechać na drugi koniec miasta, gdzie miał się odbyć wyścig. Schował telefon i pozapinał wszystkie kieszenie. Na głowę założył kask. Zasiadł na bestii i odpalił silnik, a jego ryk rozniósł się echem po całym podziemiu. Ten słodki hałas pieścił jego uszy. Był idealny.
Spokojnie wyjechał przed budynek, w którym mieszkał. Rozglądnął się na boki i ruszył. Całym sobą czuł lekkość, wolność i rosnącą prędkość. Wymijał samochody, które jak na jego gust poruszały się za wolno. Przejechał przez kilka ulic i wjechał na autostradę. Wrzucił wyższy bieg i już nic nie było go w stanie zatrzymać. Nawet dla śmierci wydawał się nieuchwytny.
Droga była pusta i prosta. Może przejezdny zachwycał by się nad rozpościerającym się widokiem. Zachodzące słońce grało kolorami z błękitem nieba. Jeszcze kilka chwil i będzie zupełnie ciemno.
On nie zwracał na to uwagi, było to mu zupełnie obojętne. Liczyła się prędkość. A ona dawała szczęście.
Do jego uszu dochodził ryk silnika, który głuszył każdą myśl. Spojrzał na prędkościomierz- 150 km/h- to za wolno pomyślał i przyspieszył.
Widział ludzkie twarze przyklejanie do szyb samochodów. Patrzyli nie wiadomo czy bardziej z podziwem czy ze strachem. Ale patrzyli i to się dla niego liczyło. Był w centrum uwagi.
Dojechał do zjazdu z autostrady i powili zwalniając przejechał pochylony do drogi momentami ocierając kolanem o asfalt. Przed nim stało kilka aut cierpliwie czekających na wjazd na drogę. On nie był cierpliwy. Przejechał obok i przy pierwszej okazji ruszył. Dochodziły do niego głosy klaksonów, ale miał to w nosie. Miał ochotę się obrócić i pokazać środkowy palec, ale ostatecznie powstrzymał się.
Jeszcze 2 kilometry i będzie u celu.
Na dworze robiło się już ciemno. Zwyczajny obserwator dostrzegłby księżyc i pierwszą gwiazdę. Wrzucał po kolei wyższe biegi by po dwóch minutach być już na miejscu.
Powoli wjeżdżał na płac, gdzie miał się odbyć wyścig.
Kiedyś było to lotnisko, a dziś idealne miejsce, by udowadniać sobie wyższość. Naokoło rósł las, który skutecznie tłumił ryki silników.
Zatrzymał się niedaleko miejsca, z którego rozpocznie swój wyścig.
Zgasił silnik i zsiadł z motoru. Ściągnął z rąk skórzane rękawiczki, rozpiął pasek od kasku pod brodą i go także zdjął. Położył na siedzeniu motocykla.
Zobaczył go wysoki chłopak z wiecznie idealnie ułożoną grzywką.
Podszedł do niego lekkim krokiem z uśmiechem na twarzy poprawiając prawą ręką włosy.
- Siema Matt!- podali sobie prawe ręce i po przyjacielsku poklepali się po plecach.
- Siema Homles! Uważaj, bo wiatr ci włosy zepsuje!- zadrwił z kumpla.
- Spokojnie! Tyle ile ja używam lakieru, tyle żadna panna na włosach nie miała.
- W to nie wątpię!- zaczęli się śmiać.
- Gotowy na mały wyścig?
- Zawsze i wszędzie!
- I tak ma być! Za chwilę Twoja kolej.
- Dzięki.
Russell odszedł lekkim krokiem. Zaczepiał napotkanych ludzi namawiając ich na wyścig lub do obstawiania zwycięzców.
Matt stał oparty o swój motocykl i rozglądał się dookoła w poszukiwaniu znajomych. Zauważył dziewczynę, która kłóciła się z napakowanym kolesiem. On zbyt mocno gestykulował dłońmi i w pewnym momencie uderzył ją w twarz. Silniki zamilkły i dał się słyszeć donośny krzyk chłopaka.
- Ty suko!
Matt zerwał się z miejsca i szybkim krokiem ruszył w ich kierunku. Dziewczyna wpadła w jego ramiona. On mocno ją chwycił i przytulił. Spojrzał na jej twarz, po policzkach płynęły łzy, a po prawej stronie twarzy widniał czerwony odbity ślad dłoni.
- Stary uspokój się! Znowu coś brałeś?! - Matt wkurzył się na kumpla.
- Nie, nie brałem! Ta dziwka znowu się puszcza! Ledwo wróciła do domu a już się szlaja nie wiadomo gdzie!- spojrzał z odrazą na dziewczynę, jakby była czymś najbrzydszym na świecie.
- Weź wyluzuj! Na pewno jest jakieś wyjaśnienie!
- A jedzie mi tu czołg?!- naciągnął policzek w dół ukazując czerwień pod okiem- nie! Więc mi tu nie pierdol głupot!
Uspokoisz się?! Clayton, histeryzujesz!- Matt próbował uspokoić przyjaciela.
- Dobra, idź już. Za raz masz wyścig- powiedział trochę uspokojony Stanley.
- Obiecaj mi, że się uspokoisz i przeprosisz siostrę.- poprosił Matt chłopaka. Doskonale wiedział, że awantury dla tej dwójki to codzienność.
- Postaram się. Powodzenia.
-Dzięki.
Matt wypuścił z swych objęć dziewczynę, która opanowała płacz. Popatrzyła na swojego wybawcę i w świetle zapalonych reflektorów samochodu, który zatrzymał się naprzeciw nich rozpoznała chłopaka. Bawiła się z nim na ostatniej imprezie. Anderson także rozpoznał dziewczynę i konspiracyjnie za plecami Stanleya pocił do niej oczko nie chcąc wydać jej bratu. Dziewczyna uśmiechnęła się do niego nieśmiało.
- Powodzenia!- krzyknęła bardziej do pleców Matta, a niżeli do niego samego.
Chłopak szedł z wysoko uniesioną głową. Według wszelkiej opinii był najlepszy w tym co robi. Czuł się pewny swoich umiejętności.
Podszedł do motocyklu i założył kask i rękawiczki. Odpalił silnik i postawił bestię na linii startu.
Obok niego stali już gotowi przeciwnicy.
Homles wyciągnął półnagą dziewczynę z widowni, aby rozpoczęła wyścig.
Dziewczyna ruszając biodrami w rytm muzyki machnęła rękoma w dół, a zawodnicy ruszyli przed siebie.
Matt bez nerwów przejechał cały wyznaczony odcinek. Dopiął swego i był pierwszy na mecie. Zatrzymał motocykl i ściągnął kask.
- No stary, jesteś bezkonkurencyjny. Który to już raz w tym miesiącu wygrywasz?- pogratulował Russell wygranej kumplowi.
- Kolejny. – powiedział zadowolony Matt.
- To Twój hajs za wyścig.- wręczył w dłoń plik zielonych banknotów.
- A to Twój!- wyciągnął kilka i wręczył organizatorowi.
- Patrzcie ludzie i się uczcie jak docenia się człowieka!- krzyknął uradowany, na co publiczność zaśmiała się.
Do chłopaków podszedł Stanley wraz z siostrą Kate.
- Grzeczny był?- zapytał Kate Matt, po tym jak chłopak pogratulował mu wygranej.
- Dało się go znieść. – powiedziała ze smutkiem namalowanym w oczach dziewczyna.
Stanley nie był złym człowiekiem, tylko trochę zagubionym i porywczym. Często robił i mówił coś zanim pomyślał. On i Matt to ludzie z dwóch innych światów. Matt to dzieciak z bogatej rodziny. Clayton to chłopak z biednej rodziny. Po porodzie Kate matka zmarła. Ojciec ich samotnie wychowywał. Czasem sięgał po alkohol, ale starał się aby im nic nie brakowało. To on zaraził swoje dzieci miłością do samochodów.
Ludzie powoli rozchodzili się w swoich kierunkach.
- Popilnuj mojej siostry. Idę po samochód i wracamy do domu. Jutro twój ukochany poniedziałek.- stwierdził sarkastycznie Clayton, na co Matt uderzył do w głowę.
- Ślub z nim wezmę.- zażartował chłopak. A kiedy kumpel był wystarczająco daleko zagadał do Kate.- Robisz coś teraz?
- Wracam z braciszkiem do domu, bo mam szlaban od niego.- powiedziała obojętnie dziewczyna.
- Mogę Cię bratu porwać.
- Nie wiem. Wczoraj było super, ale to co było wczoraj zostaje wczoraj.
- Ale zawsze możemy powtórzyć.
- Nie odpuścisz?
- Nie.
- To jak tego imbecyla przekonasz, to tak.
- Super- i uśmiechnął się chłopak szeroko, dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
Do nich podjechał samochodem Clayton, spuścił szybę i wychylił się w kierunku przyjaciół.
- Młoda do auta. A ty Anderson grzecznie spać.- rozkazał chłopak.
- Słuchaj, bo jest taka sprawa, że..- nachylił się nad drzwiami- że, muszę porozmawiać z Twoją siostrą. Skończyła studia i u mnie w firmie może dostać pracę.
- Jezus, serio w niedzielę musicie takie sprawy załatwiać? Nie możecie jutro?
- No nie bardzo. Bo do jutra jest rekrutacja.
- No dobra, niech wam będzie. Podrzucę ją do Ciebie.
- Kto ostatni pod moim blokiem, ten stawia dobre whisky!- krzyknął Matt, zarzucił na głowę kask, i niemalże w tym samym momencie ruszył z miejsca.
Clayton przez to, że prowadził samochód był w tyle, a z każdym kolejnym metrem jego szansa na wygraną malała.
Kiedy podjechali pod blok Matt stał oparty o motocykl i się szeroko uśmiechał.
- No to jesteś mi już winny 3 butelki.- oświadczył przyjacielowi.
- Na pewno! Ciekawe co powiesz cwaniaku, jak się będziemy samochodami ścigać.
- Nic nie powiem, tylko wygram!
- Nie w tym życiu. Dobra, macie 2 godziny. I ani minuty dużej.
- Nara! – podniósł rękę ku górze i ruszył do garażu.
Dziewczyna wolnym krokiem zmierzała za swoim kochankiem.
---------------------------
Oto moim zdaniem całkiem udana 1 :D
Kto czyta ten komentuje!!!
Nie wiem, co mogę więcej napisać, dlatego zapraszam na nowy rozdział w poniedziałek :D
Do następnego !
Marcyśka
Wow.. mocny początek ! Świetny rozdzial czekam na nastepny :) Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńJedyne co mogłabyś zmienić to tło, bo masakrycznie czyta się na tym fioletowym tle.
Nie zmienia to jednak faktu, że grzywka Russela wygrała ;p
Chociaż czy on ma grzywkę? :)
''To był wyścig, chciał zarobić parę groszy, chciał ją jakoś zaskoczyć, teraz nie będzie chodził'' <3
Pozdrawiam cieplutko i lecę na meczyk <3 (Jestem pod wielkim wrażeniem gry Francuzów) :D
Ps:Zapraszam wszystkich do siebie ;)
http://gdy-zapada-noc-szukajmy-slonca-krainy.blogspot.com/
Zajebistyyyy no co tu więcej mówić ^^
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie ;) :D
http://siatkarskieemocjesiatkarskiedylematy.blogspot.com/
Świetny! :D
OdpowiedzUsuńMatt taki pewny siebie, a jednocześnie taki słodki *.*
Czekam na następny :*
Pozdrawiam i weny! <3
Świetny, nie wiem co więcej napisać :o
OdpowiedzUsuńWiedziałam że taki będzie bo Matt <3 I ty go pisałaś ^_^
Strasznie podoba mi się taka wersja Matt'a.
OdpowiedzUsuńCzytając rozdział przypomniał mi się film 'Trzy metry nad niebem'
Czekam na następny.
Genialny <3
OdpowiedzUsuńGenialne :D Mega mi się podoba :D I chyba polubiłam Matta również w wydaniu niesiatkarskim :D Jedno co możesz zmienić w swoim blogu to kolor tekstu, bo n. mi trudno się czyta :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :D
P.S.
Zapraszam do mnie :D
http://siatkowka--moje--zycie.blogspot.com/
Jejku genialna historia ukazująca pasję i przyjaźń pomimo wielu różnic ;D
OdpowiedzUsuńZakochałam się *.*
A tak serio to podczas czytania opisu jazdy Matta miałam dziwne zawirowania żołądka bojąc się że jednak nie dojedzie na miejsce...ale na szczęście przekonał mnie, że jeździć to On potrafi i nie mam się co martwić. xD
Pozdrawiam ;**
To dopiero początek, a już się dzieje ☺
OdpowiedzUsuńWydanie niesiatkarskie a jest świetne *-*
Matt i ta dziewczyna... Czyżby ten tego jakiś romans?
Jejku... Z tego zachwytu nie mogę napisać normalnego komentarza.
Pozdrawiam i weny ❤❤❤
Sorki za słownictwo, ale... ZAJEBISTY!
OdpowiedzUsuńJeszcze nie czytałam nigdy podobnej historii :) Zostaję :*
Świetne to jest!
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że Clayton będzie miał coś przeciwko ich spotkaniom..
Pozdrawiam i życzę weny! 😘💙
Zajebiaszcze ;D
OdpowiedzUsuńW prawdzie nie jarają mnie motory i wyścigi, ale twierdziłam, czemu nie? I jestem mega zadowolona, że tu zerknęłam :)
Czekam na kolejny ;***
Gdy zerknęłam na bohaterów to miałam dziwną minę :P Z siatkarzy zrobić motocyklistów... :P Przeczytałam prolog, zaintrygowało mnie, jestem po przeczytaniu powyższego i nie żałuję, że zawalczyłam ze swoim zmęczeniem. I wiem, że już zostanę ;) Bardzo mi się podoba ten pomysł, jestem szalenie ciekawa, jak będziesz rozwijać akcję. 2. nadgonię jutro, jeśli pozwolisz, bo obawiam się, że nad nią usnę xD Ale już mogę prosić o informowanie ^^
OdpowiedzUsuńCześć :) Zapraszam na mojego nowego bloga http://bieg-po-szczescie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńProlog powinien niedługo się pojawić, tym czasem możesz poznać bohaterów :) Będzie mi miło jak zajrzysz :)
Pozdrawiam.