wtorek, 18 sierpnia 2015

8- Słowa dotrzymał

"Staram się zrozumieć, co takiego jest w nas, 
Że nie boimy się wbrew rozsądkowi gnać" 

I nastał dzień, który wszyscy kochają. Zwiastuje on zazwyczaj dobrą nowinę- 2 dni wolnego! Jak się trafnie domyślacie- dziś jest piątek, piątunio, piąteczek. 
Za oknem słońce rozgrzewało swoimi promieniami zaspane jeszcze twarze ludzkie. I te same promienie, tego dnia postanowiły zawitać do królestwa Matta. Przedzierając się przez szybę oparły się o jego twarz. Rozgrzewając policzek budziły go delikatnie ze snu. 
Chłopak zaspany przetarł dłońmi twarz. Chciał się obrócić na drugi bok, i iść dalej spać. Nie było mu to dane, ponieważ po jego sypialni rozszedł się donośny dźwięk budzika. Wyłączył go, i zsunął się z łóżka. 
Z zamkniętymi oczami poruszał się po garderobie, łazience. W końcu huk spadających naczyń obudził go całkowicie. Wybiegł z łazienki i gdy ujrzał Miję od razu przypomniał sobie wydarzenia poprzedniego wieczoru. 
-Przepraszam- powiedział na wstępie dziewczyna.- Chciałam ci zrobić śniadanie.- pochyliła się nad rozbitymi naczyniami i zaczęła je sprzątać. 
-Nic się nie stało. Jak się czujesz? 
-Bywało lepiej. Idź się ubrać, bo gorszysz.- zażartowała dziewczyna. 
On spojrzał na siebie. I fakt, można by to uznać za gorszący widok. W samych bokserkach prezentował się raczej kiepsko przed swoją szwagierką. Uśmiechnął się pod nosem i wrócił do przerwanej czynności. Zwykły szary dres. 
Siłowania odhaczona w jego codziennym grafiku. Jak zwykle mógł wyładować negatywne emocje. Mógł też zwyczajnie zapomnieć o otaczającym go świecie. On i jego oddechy. Nic więcej. 
O dziwo Paul wziął się za siebie na poważnie. Dziś także wylewał hektolitry potu. 
Zmęczony Matt wracał do swojego mieszkania. Będąc jeszcze na klatce słyszał podniesione głosy dochodzące zza jego drzwi mieszkalnych. 
Przyspieszył kroku i w głowie układał to co za chwile ma powiedzieć bratu. 
Wszedł do salonu i to co zastał zwaliło go z nóg. Dosłownie! Paul siedział na kanapie, a w jego ramię płakała Mija. On gładził ją po plecach i całował po czole, włosach, policzku. I wciąż powtarzał jedno krótkie: Przepraszam
-Mogę wiedzieć co tu się wyprawia?- zapytał swoich gości. 
-Przyszedłem przeprosić moją cudowną żonę. I podziękować bratu, że się nią zaopiekował.- wdał się jad w jego ton głosu.
-Co kurwa?
-To co słyszałeś! 
-A ty Mija od tak mu wybaczyłaś?
Dziewczyna zapłakana pokiwała tylko głową.
-Ja pierdziele.... 
-No już braciszku, wyluzuj! 
-Ty mi nie mów co mam robić! 
-O co tym razem Tobie chodzi? 
-O nic! Tak po prostu lubię czasem sobie pokrzyczeć. 
-Wybaczyła mi, więc nie rozumiem Cię. 
-Dobra nie ważne. 
-Masz tam śniadanie zrobione- powiedziała Mija.
-Dzięki.
Matt podszedł do dziewczyny i na jej włosach złożył pocałunek. 
Paul z czymś bliżej nieokreślonym w oczach spojrzał na Matta. 
Kiedy Matt brał prysznic, Paul postanowił kolejny raz przelać na swoją dziewczynę negatywne emocje. 
-Co on Cię tak całuje?!- podniósł głos na Miję.
-O co ci teraz chodzi? 
-O to co on z Tobą robi! 
-Odbiło Ci?! To Twój brat! Może trochę więcej szacunku do niego?
-Co proszę?! Weź ja ide do pracy, a ty rób co chcesz!- zrzucił z kolan Miję i udał się do drzwi.
Dziewczyna walczyła z kolejnymi łzami, które chciało wylać zranione serce. Nie rozumiała dlaczego Paul tak się zachowuje. Przecież taki nigdy nie był. Nim on opuścił mieszkanie za nim dało się słyszeć z ust Miji. 
-Pomyśl czasem za nim coś powiesz! 
Na te słowa Matt zarzucił na swoje mokre ramiona szlafrok i wybiegł z łazienki. Zdąrzył zatrzymać w drzwiach brata i chwycić go w mocnym uścisku. Ten zdezorientowany nie wykonał żadnego ruchu w geście obrony. Matt obrócił chłopaka twarzą do siebie i powiedział: 
-Jakim trzeba być idiotą, żeby na własną rękę niszczyć własne szczęście? 
-Co, teraz braciszku będziesz mi kazania prawił? A mam Ci przypomnieć co ty zrobiłeś Anie? 
-Oświeć mnie co ja takiego zrobiłem? 
-A panienki, które zaliczałeś, gdy Wam się nie układało? 
-I właśnie dla tego nie chcę abyś ty popełnił moje błędy! Masz żonę w ciąży, powinieneś się cieszyć, a nie zarzucać młodszemu bratu, że sypia z Twoją żoną! 
- A skąd mam mieć pewność, że tak nie jest? Może to jest Twoje dziecko? 
I w tym momencie Matt nie wytrzymał. Wymierzył niespodziewany cios w nos Paula. Chłopak nie miał szans się bronić, a jedyne co dało się słyszeć to chrupnięcie kości i przekleństwa z ust Paula. 
-Może to sprawi, że coś zrozumiesz. 
Odwrócił się na pięcie, i gdy miał już iść w stronę łazienki, mocny chwyt zatrzymał go w miejscu. Paul zręcznym ruchem odwrócił brata i już jego ręka zaciśnięta w pieść miała zderzyć się z którąkolwiek częścią ciała Matta, gdy zwyczajnie w świecie wychamowała przed ciałem Matta i opadła wzdłuż ciała Paula. 
-Masz rację... 
Ze spuszczoną głowa i batalią myśli Paul podszedł do swojej żony. Matt uznał, że lepiej bedzie zostawić ich samych, bo mają sobie dużo do wyjaśnienia. Dlatego udał się do garderoby przyszykować do pracy. 
-On ma rację. Jestem beznadziejnym mężem... Powinienem się cieszyć, ale to chyba jeszcze do mnie nie dotarło... I chyba się tego trochę bardzo boję. Po prostu chciałbym, aby nam nigdy niczego nie brakowało... - mówił to, co czuło jego serce. 
-Paul, mamy siebie, więc nam nic więcej nie potrzeba.- tłumaczyła mu dziewczyna. 
-Poraz kolejny tego dnia wybaczysz mi?- zapytał równie niepewnie jak pytał, czy zostanie jego żoną. Położył swoją prawą dłoń na jej, i spojrzał w jej niebieskie oczy i widział w nich czystą miłość. A ich obrączki niemiły się w blasku słońca.
-Tak. - odparła bez najmniejszego zawahania. Przyciągnęła jego głowę do siebie, i złożyła na jego ustach pocałunek.  On zachłanny jak nigdy wcześniej pogłębiał go. Chrząknięcie Matta oderwało ich od siebie. A wystraszony Paul zachaczył zranionym nosem o twarz swojej żony i jęknął przeciągłe z bólu. 
-Przepraszam brat.- powiedział Matt i podszedł z wyciągniętą dłonią w kierunku Paula.
-Zabije cię za mój nos!- odparł, ale się uśmiechnął, co było znakiem, że przeprosiny przyjęte. 
Chłopaki po przyjacielsku poklepali się po plecach. 
-Jedziemy do szpitala.- zadecydowała Mija, chwytając swojego męża za rękę. 
-Ykhym... A może najpierw się przebierzesz?- zasugerował Paul dziewczynie.
Ona spojrzała na siebie i przyznała rację chłopakowi. 
Szybko przebrała się w ubrania z dnia poprzedniego, pożegnała się z Mattem. Trzymając się za ręce opuścili mieszkanie. 
Młodszy Anderson w tym czasie jadł posiłek przygotowany przez Miję. 
Droga do pracy minęła mu na rozmowach telefonicznych z kontrahentami. A korek spowodowany wypadkiem, sprawił, że każde kolejne spotkanie było opóźnione. Zawsze, ale to zawsze denrwowaly go takie sytuacje. Nie lubił także, gdy o jakimś projekcie decydował humor i kaprys zainteresowanego. Pod ogromnym znakiem zapytania w tym momencie stał projekt budowy domu dla jednej z gwiazd Hoollywood. A to tylko dla tego, że rozmowa była telefoniczna a nie face to face. 
Nie zbiednieje, jeśli ten projekt nie dojdzie do skutku, ale przydałby się pod względem prestiżu, który sam fakt współpracy daje. 
Kiedy siedział już wygodnie na swoim prezesowskim fotelu, po jego biurze rozległo się delikatne pukanie. Poprawił się na krześle i rzekł: 
-Proszę! 
Do pomieszczenia weszła drobna dziewczyna, która nerwowo zaciskała palce na teczce. Matt znad sterty dokumentów dopiero po chwili podniósł swoją głowę. 
Przed nim stała Kate, która przygryzała wargę. 
-Usiądź, prosze!- wstał z miejsca i pokazał wolny fotel na wprost niego. Dziewczyna powoli pokonywała odległość. - cieszę się, że się zdecydowałaś. 
-To dla tego, że na prawdę te pieniądze się nam przydadzą.- odparła. 
-Podaj umowę.- Kate wyciągnęła plik dokumentow i podała je Mattowi. Chłopak jeszcze raz je przeglądnął i w odpowiednich miejscach złożył swój podpis. - witam na pokładzie!- wstał i wyciągnął dłoń w kierunku dziewczyny. Ona wyciągnęła swoją i jego delikatnie uścisnęła. 
-Mam nadzije, że bedzie się nam miło i owocnie współpracować. 
-Tylko na coś takiego liczę.- posłał jej łobuzerski uśmiech, który dziewczyna odwazjemniła. 
-Mery wprowadzi Cię w szczegóły Twojej pracy. Już teraz mogę Cię zapewnić, że nie jest to parzenie kawy i herbaty. 
-Nie wiem jak mam ci dziękować, że aż tak bardzo mnie cenisz.
-Nie musisz dziękować, wystarczy, że pracy się poświecisz. 
-Oczywiście. Clayton zaprasza dziś wieczór do nas na imprezę. Będziesz? 
-Oczywiście, że tak! Mam coś kupić? 
-Powiedział, że jak chcesz pić coś lepszego niż piwo, to sam sobie masz kupić.  
-Jasne! Nie uwierzysz, co dziś zrobiłem....
-Nie mam pojecia, więc mów.- powiedziała żywo zaciekawiona dziewczyna.
-Złamałem nos Paulowi. Tak dostał, że teraz biedaczek siedzi i czeka aż go łaskawie przyjmie lekarz.
-Nawet nie chcę wiedzieć o co poszło. A ktoś mi niedawno kazania prawił na temat kłótni z bratem.- uśmiechnęła się cwaniacko dziewczyna. 
-Oj tam. Ja tylko mówiłem, że siostry bym nigdy nie uderzył. A brat i do tego straszy to zawsze coś innego. 
-Yhym...
Po pomieszczeniu rozszedł się dźwięk telefonu. Matt od razu go odebrał. 
-Co jest Mery? 
-Ma pan kolejne spotkanie za 3 minuty.
-Dobra. Kate już idzie do Ciebie. 
-Ok. 
Odłożył słuchawkę na swoje miejsce. 
-No to pierwszy dzień w Twojej nowej pracy czas zacząć. Życzę powodzenia! 
-Nie dziękuje, żeby nie zapeszyć. 
Dziewczyna pozbierała wszystkie dokumenty i wyszła z gabinetu prezesa. 
Kolejne spotkanie Kate i Matta nastąpiło w samochodzie, który wiózł ich na imprezę do Claytona. 
-------------------
Średnio jestem zadowolona z jakości tego rozdziału, więc nie zdziwią mnie wasze negatywne komentarze.... 
Powiem szczerze, że ostatnio coraz ciężej mi się pisze to opowiadanie:/ Wybaczcie! 
Piszcie swoje uwagi w komentarzach! 
Z kolejnym widzimy się za tydzień! 
Zapraszam do obserwacji bloga! 
Do nastepnego! 
Marcyśka 
Ps. Za błędy przepraszam, rozdział pisany na telefonie ;) 

10 komentarzy:

  1. Biedna mija ;( ona tak łatwo wybacza paulowi (ale w sumie to takie świetne *-*) Mi się tan rodział podoba i to bardzo :*
    Czekam na wiecej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi się podoba, dobrze że Matt uświadomił Paulowi że ma wspaniałą żone :) Super że Kate przyjeła tą prace, ale ja wiedziałam że tak zrobi i się nie myliłam ^_^ Pozdrowionka i życze weny ^_^ :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Trafiłam tu przypadkiem ale juz wiem ze zostane ;)
    Matt jak nie siatkarz..o mamuniu :)
    Wiecej...wiecej <3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział super! :D
    Paul i Mija się pogodzili <3 Baaardzo mnie to cieszy :D
    Myślę, że Matt dobrze zrobił uderzając brata w nos :3 Chociaż dzięki temu się ogarnął :) Bo te przypuszczenia, że dziecko może być Matta to już było lekkie przegięcie -.- Sama najchętniej wtedy dałabym mu w twarz :3
    Kate zgodziła się na propozycję pracy! Nareszcie! :D
    Jestem ciekawa co takiego wydarzy się na imprezie.. ^.^
    Czekam na następny! :]
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jest źle ;) Fajnie, że do Paula w reszcie coś dotarło. Matko, jak można być takim tępakiem -,- Za to Matt ma u mnie plusa za ten rozdział, cały :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj no nie przesadzaj że taki zły ten rozdział, mi się podoba :)
    Paul i Mija się pogodzili <3 Ale troszkę mnie dziwi jak Mija tak szybko wybacza. No ale, każdy innym człowiekiem jest. ( *Le* mistrz yoda )
    No, a jednak Kate się zgodziła pracować w firmie Matta. :)
    Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne :D Nie wiem co napisać :( Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Z opóźnieniem, ale jestem.
    hmm... zastanawiam się co napisać i nic mądrego i zaskakującego nie przychodzi mi do głowy :D
    Coś czuję, że na tej imprezie będzie się działo! Powtarzam się, ale czekam na więcej Kate i Matta razem! xd
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny *.*
    Matt przemówił Paulowi wreszcie do rozsądku. Irytuje mnie starszy Anderson...
    Dobrze, że Kate przyjęła tę pracę.
    Coś czuję, że na imprezie dużo się wydarzy ^^

    Zapraszam do siebie na kolejne losy Zuzy ;D
    http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2015/08/rozdzia-43-sadziem-ze-jestescie.html
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  10. Nawet fajny :) Dobrze, że Paul zrozumiał i już wie, na czym serio stoi :) /Klaudia

    OdpowiedzUsuń