Wybiła
18, kiedy Matt zamknął wieczne pióro, po tym jak złożył swój ostatni podpis
tego dnia. Wyprostował się na krześle i rozciągnął swoje ramiona. Dłońmi
przeczesał swoje włosy zostawiając je w artystycznym nieładzie. Głęboko
odetchnął. Weekend za pasem, trzeba się
bawić- pomyślał.
Wystukał
na telefonie krótką wiadomość do Kate, z pytaniem, czy jest już gotowa. Odłożył
telefon na biurko. Odsunął obrotowy, skórzany fotel i wstał udając się w
kierunku wielkiego okna. Stamtąd rozciągał się widok na jego ukochane miasto. W
dole tętniło życiem, u góry zaś pozostawało wolne. Na horyzoncie po samolotach
została smuga wspomnień. Ileż razy będąc dzieckiem patrzył, czy miną się one w
powietrznym korycie czy niespodziewanie zderzą się.
Słońce
znajdowało się jeszcze wysoko. Nie raz obserwował z tego miejsca jak chowa się,
uciekając przed ciemną nocą. Szkoda, że on tak nie potrafił, że tak nie mógł.
Oparł
jedną rękę o framugę okna, drugą włożył do kieszeni spodni, klapa marynarki zahaczyła
o jego zgięty łokieć. Czuł się zmęczony ostatnio ciągłymi kłótniami.
Myślał o
wydarzeniach z poranka. Tak, tylko Paul i Clayton wiedzieli o jego przeszłości,
i znali po części prawdę. On nie był święty i ona także nie była. Ale tamtego
dnia… Nie chciał po raz enty do tego
wracać. Bał się tylko o to co zrobi Paul. Miał nadzieję, że brat jest ciut
mądrzejszy od niego. Miał nadzieję, że nie
poturbował go za mocno. Bywał wybuchowy, ale tylko wtedy, gdy coś uderzało w
jego zasady, albo krzywdziło rodzinę.
Dźwięk
telefonu dał znać o nowej wiadomości w jego skrzynce. Odwrócił się i chwycił urządzenie
w swoje ręce.
Możemy iść.
Ostatnie
spojrzenie na wieżowce, które walczą o
dominację w mieście. Zapiął guzik marynarki, pozostawiając ostatni wolny. Do
kieszeni spodni wrzucił telefon.
Poukładał
papiery na biurku, wkładając je do organizera. Te najważniejsze schował w sejfie.
Chwilę
się zastanowił czy wszystko dziś zrobił. O niczym nie zapomniał.
Wychodząc
przez przeszklone drzwi, opuścił swój gabinet. Skinięciem głowy pożegnał się z
Mery. Dziewczyna uśmiechnęła się do szefa.
Długi
korytarz prowadził go do wind. Mijając wejście do małego pokoju, napotkał
czujny wzrok Jamesa. On szybko podniósł się ze swojego miejsca. Pokój, który
zajmował był jego centrum dowodzenia światem, a w zasadzie tym, co aktualnie
dzieje się w budynku.
-
Jedziemy do Claytona.- oznajmił Matt.
-
Tak, Sir.
-
Gdzie Jack?- zapytał.
-
Poszedł odprowadzić do samochodu pannę Kate.
-
Ok.- mruknął pod nosem.
Razem
wsiedli do windy i zjechali na parter. James lustrował spojrzeniem otoczenie, a
Matt ze spokojem szedł do samochodu.
Kiedy
Paul podjechał mercedesem, Kate była już w środku. Żywo dyskutowała o czymś z
kierowcą, lecz kiedy Matt zjawił się w samochodzie obydwoje zamilkli.
- Co to
za sprawiedliwość, że baba siedzi na przednim siedzeniu, a z tyłu 3 facetów
musi się gnieść?- zażartował Matt.
- Bo
babom wolno. A poza tym Twojego jęczenia za uchem bym nie zniósł.- odparł mu
równie życzliwie Paul.
- Dzięki.
Jesteś naprawdę miły.- ironizował.
- Ty też
jak nigdy walisz komplementami.- uśmiechnął się pod nosem kierowca.
- Jedź!-
krzyknął Matt.
Bez
słowa sprzeciwu ruszyli na przedmieścia Nowego Yorku. Ruch był w miarę płynny,
ale nie taki jaki zadowoliłby Matta. Mimo wszystko dla niego za dużo ludzi
posiada prawo jazdy, przez co mało kto umie naprawdę dobrze jeździć.
Kiedy
dotarli, na placu przy warsztacie stało już kilka samochodów.
-
Paul, dam Ci znać rano, co i jak. Miłego weekendu chłopaki.
-
Tak jest.- odparł z uśmiechem Paul.
Wysiedli
z samochodu. Idąc ramię w ramię na przeciw idącemu Russellowi.
Luzackim
krokiem, poprawiając grzywkę, przywitał ich chłopak.
-
Cześć Kate!- pochylił się nad dziewczyną i złożył na jej policzku przyjacielski
pocałunek. Kate objęła czule przyjaciela. Matt w tym czasie błądził wzrokiem po
niebie. Odruchowo zacisnął dłoń w pięść. Czyżby był zazdrosny? - Siema ziom!-
krzyknął chłopak, sprowadzając tym samym chłopaka na ziemię. Szybko uśmiechnął
się do przyjaciela.- To co, dziś się zabawimy!- a na jego ustach pojawił się
ogromy serdeczny uśmiech.
-
Siema. Oczywista oczywistość.- odparł Matt.
Razem
słuchając kolejnego kawału Holmsa udali się w kierunku domu Stanleya.
Gdy
otworzyli drzwi, do ich uszu docierały
strzępki rozmów przybyłych przyjaciół. Przeszli do salonu, gdzie siedział
Clayton z Dominikiem i oglądali studio przedmeczowe NBA, i rozmawiali ze sobą.
-
O siemano!- na widok przybyłych Clayton oderwał się od rozmowy i wstał, by
przywitać się z kumplem. Przy czym bacznie zmierzył wzrokiem swoją siostrę,
doszukując się w jej wyglądzie jakiś zmian. Na jej szczęście wszystko było w porządku.
Przyjaciele
podali sobie ręce i poklepali się po plecach.
-
Idę coś zjeść.- odparł bez ogródek Matt.
Clayton
pokiwał głową.
- Zrób
mu coś do jedzenia.- rozkazał siostrze.- Niech ci ten fraczek do pokoju
zaniesie.- wskazał na marynarkę Matta. Chłopak
ściągnął ubranie, i podał dziewczynie.
Ona
spojrzała na niego, i wykonała czynności polecone przez brata.
-
Siadaj. Jak będzie gotowe, to Cię zawoła.- rzucił, do Matta.
- Jasne.
I
zaczęli dyskutować o lidze koszykówki, samochodach.
Ukłucie
bólu żołądka zmusiło Matta do opuszczenia kolegów.
Kiedy
Matt wszedł do kuchni, tam Kate stała przy garnkach odgrzewając zupę.
-
Co tak ładnie pachnie?- zapytał chłopak.
-
Zupa na winie. - odparła dziewczyna i uśmiechnęła się do Matta. Ten zdziwiony
zmarszczył czoło.
-
Co?
-
No zupa na winie. W niej jest wszystko to, co się w ręce nawinie.- wytłumaczyła
mu.
-
Bardzo śmieszne.
-
Nie mów, że nie słyszałeś.
-
Jakoś ostatnimi czasy nie mam wielkich kulinarnych ambicji. Kanapka z serem
wystarcza.
-
Biedny, mały Matt. Nie ma mu kto zupek gotować. Przecież ty z głodu się
przewrócisz.
-
Oj tam. Zamieszkaj ze mną, to jakoś przeżyje.- zażartował, a dziewczyna momentalnie
znieruchomiała na jego słowa. Odwróciła się w jego kierunku. Jej mina nie
wróżyła nic dobrego.
-
Rozmawialiśmy już o tym.- tylko tyle wycedziła przez zaciśnięte zęby.
Właśnie
w tym momencie do kuchni wparował Clayton. Udał się do lodówki po 2 butelki
piwa. Otworzył je. Jedną podał Mattowi.
- Masz
do obiadku.
-
Dzięki. – i udał się z powrotem do salonu.
Dziewczyna
w tym czasie nalała chłopakowi zupy na talerz, i postawiła na niewielkim
stoliku. Obok położyła kilka kromek chleba.
- O,
dzięki.- uśmiechnął się do niej.
Ona
usiadła naprzeciw niego. Matt wykorzystał okazję i chwycił ją za dłoń, którą
miała opartą o stół.
- Ja
naprawdę żartowałem.
- Dobra,
nie było tematu.- ucięła krótko ich dyskusję.
- Jak Ci
minął pierwszy dzień w pracy?- zapytał pomiędzy kolejnymi kęsami.
- W
porządku, choć musze się przyzwyczaić. Mery jest bardzo miła dla mnie. I w
ogóle wszyscy zdają się być sympatyczni.
- Cieszę
się, że Ci się podoba. Mogę cię
zapewnić, że pracy będzie dużo. Negocjujemy ważny kontrakt.- starał się
wszystko rzeczowym tonem wytłumaczyć dziewczynie.
- Matt!
Mecz się za raz zacznie! Rusz swoją szanowną!- dobiegł ich donośny krzyk
Claytona.
- Idę!-
odpowiedział mu równie donośnie.
- Weź
piwo!
Chłopak
wstał od stołu zamierając ze sobą pusty talerz. Włożył go do zlewu. Zaczął podwijać
rękawy, kiedy Kate powiedziała.
- Idź do
chłopaków, ja to posprzątam.- swoim drobnym ciałem chciała go odepchnąć od
szafki.
-
Chociaż tyle mogę zrobić.- upierał się przy swoim chłopak. Zabrał z jej rąk gąbkę, a ona ze wściekłością
popatrzyła na niego. Ich spojrzenia się spotkały. Chłopak stał jak urzeczony, choć zupełnie nie
wiedział dlaczego tak się dzieje. A ona… Cóż to zupełnie inna bajka. Po prostu
pragnęła tych oczu. Przygryzła
delikatnie swoją wargę.
- Pajacu
idziesz?- nagle za drzwi wyłonił się zniecierpliwiony Clayton. Matt odwrócił
się w kierunku kumpla.
- Tak,
tak.- wymruczał tylko.
Cały
czas w jego głowie były piękne tęczówki dziewczyny. Chyba przestał mieć kontrolę
nad swoją wyobraźnią, a może i uczuciami.
Zabrał
piwo i udał się do salonu. Zasiadł wygodnie na fotelu, i obserwował poczynania
zawodników na boisku. Chociaż myślami był gdzieś zupełnie daleko. Jego koledzy
żywo reagowali na zdarzenia na boisku, a on co jakiś czas tylko się uśmiechał.
Po
pewnym czasie do chłopaków dołączyła Kate z butelką piwa w ręku. Przysiadła na
rogu fotela, tuż przy Macie. On spojrzał na nią. Ona niewinnie się do niego uśmiechnęła.
Zaczęły
go ręce świerzbić, chciał dotknąć jej ciała, ale wiedział, że teraz jest to nie
możliwe. Mimo, że Clayton jest mocno zaangażowany w kibicowanie, to kto wie,
jak reszta chłopaków zareaguje.
W
strasznych katuszach, Matt starał się oglądać mecz, choć szczerze to wolał,
żeby jak najszybciej się zakończył.
W końcu
po prawie 2 godzinach piekła, mógł odetchnąć. Mecz się zakończył, a chłopaki
zaczęli świętować zwycięstwo ich drużyny.
Któryś
włączył muzykę, inny uzupełniał braki alkoholowe kolegów. Każdy poszedł tam,
gdzie chciał. Dom był pełen ludzi.
Rozdzwonił
się telefon Matta. Chłopak wyciągnął go z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
Dzwoniła jego mama. W sumie się ucieszył, ponieważ dawno z nią nie rozmawiał.
Wyszedł z salonu i udał się do pokoju Kate, by tam
móc w ciszy porozmawiać.
- Tak? –
odebrał połączenie.
- Cześć
synku! – usłyszał jej radosny głos w słuchawce i od razu uśmiech pojawił się na
jego twarzy- Dzwonię, bo ani Paul ani
Mija nie odbierają telefonu. Nie wiesz dlaczego?- i w jego głowie zapaliła się
czerwona lampka. Przecież nie powie matce, że się bardzo namiętnie
przepraszają. Musiał coś szybko wymyśleć.
- Yyyy…
Pewnie dla tego, że są w samolocie. Wiesz, przepisy na to nie pozwalają.-
starał się uwiarygodnić swoje kłamstwo.
- A no
tak, masz rację. Nie pomyślałam o tym.
- W
takim razie później do niego zadzwonię. A co tam u Ciebie słychać? Radzisz
sobie jakoś?
- Mamo!
Jestem dorosły, i umiem o siebie zadbać.
- Wiem
synku, ale czy to źle, że matka martwi się o swoje dziecko?
- Nie,
ale bez przesady. Pozdrów tatę, i powiedz mu, żeby mocno trzymał kciuki. Być
może w najbliższym czasie, stanie się coś dobrego.
- Masz
tatę.- w słuchawce dało się słyszeć szelest podawanego telefonu.
- Cześć
synu.- usłyszał głos ojca. Już oczami
wyobraźni widział jego poważną minę i srogi wzrok.- Co się dzieje w firmie?-
mimo, że oddał pałeczkę prezesowską synowi, zawsze był na bieżąco z tym co
dzieje się w niej.
- Wiesz,
być może kolejny budynek w tym mieście będzie nasz.
- Pamiętaj, że Black to trudny przeciwnik.
- Wiem,
ale wierze, że mój projekt będzie lepszy.
-
Trzymam kciuki, żeby tak było.
- Pozdrów
jeszcze mamę.
-
Dobrze. Do zobaczenia za tydzień.
- Pa.
Rozłączył
się.
Usiadł
na łóżku. Napisał szybko sms do brata, by ten ewentualnie potwierdził jego
słowa. Schował telefon do kieszeni.
Wtem z
przyłączonej do pokoju łazienki wyszła Kate owinięta w ręcznik. Spojrzała na
siedzącego na jej łóżku chłopaka. Ich
spojrzenia znów się spotkały. W powietrzu wyczuć można było jakieś napięcie.
Chłopak
wstał z miejsca i ruszył w kierunku dziewczyny, ani na chwilę nie spuszczając
oczu z jej. Dłonią podniósł jej głowę i łapczywie wpił się w jej usta. Ona z
równą mu pasją oddawała pocałunki. Drapała go po głowie, a on błądził swoimi
rękami po jej ciele.
Swoimi
ustami badał jej szyję, ugryzł płatek ucha. A dziewczyna odpinała guziki jego
koszuli. Po kilku chwilach obydwoje byli nadzy, złączeni w jedno. On poruszał
swoimi biodrami, a ona obejmowała jego plecy, drapiąc je. Ich jęki zdawały się
topić w hałasie dochodzącym z dołu budynku. A gdy byli prawie na samym szczycie
przyjemności ktoś niespostrzeżenie nacisnął klamkę…
-------------------------------
Cześć wszystkim!!! :D
Taki powrót na stare śmiecie xD Sesja zdana, więc można oddać się przyjemnością xD Idzie się stęsknić za pisaniem, jak się tego nie robi, przez ponad miesiąc :)
Miało być więcej Matta i Kate, więc jest :) Któż to może mieć takie wyczucie czasu? Jak myślicie? :D
Piszcie komentarze! A tym co się nie chce, to polecam dawać "+1" :D to też jest miłe :)
Rozdziały będą się tutaj pojawiać w każdy czwartek, tak myślę, że ok 18 :)
Ps. postaram się u Was jak najszybciej nadrobić wszelakie zaległości :)
Do następnego!
Marcyśka
Wiesz, że ostatnimi czasy zastanawiałam się co dalej będzie z Twoim Mattem :P świetnie,że tu wróciłaś ;)
OdpowiedzUsuńObawiałam się jakiegoś zwrotu akcji,niebezpieczeństw, przy opisie widoku na balkonie....
Widać, że Matt nie może się uwolnić z myśli o Kate...
A zapewne nakryje Ich brat dziewczyny ;D
Pozdrawiam i zapraszam do siebie ;**
http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2016/02/rozdzia-70-wole-zebys-bya-szczesliwa.html?m=1
Telepatia zadziałała :D
UsuńNa niebezpieczeństwa i zwroty akcji przyjdzie jeszcze czas :D bo cos mi mowi, ze to moze być długie opowiadanie :D
^^ się okaże czy masz racje :D
Dzięki za komentarz! :*
O tak xD
UsuńW takim razie bardzo się cieszę ;3
Mam nadzieję, że się mylę ;)
zapraszam na finał pobytu Wojtka w Radomiu ;D czy Zuza da chłopakowi szansę na wyjaśnienia?
http://dla-kazdego-zawsze-jest-jakis-ratunek.blogspot.com/2016/02/rozdzia-71-miaas-mi-pomagac-gdzie-ty.html
Pozdrawiam ;**
Fajnie, że wróciłaś :) Już myślałam, że więcej Cię tu nie zobaczymy...
OdpowiedzUsuńNie lubię Claytona. Jakim prawem traktuje swoją siostrę jak służkę, nic nie wartego Kopciuszka? Aż się zagotowałam...
Mam nadzieję, że ten ktoś się wycofa i nie wejdzie im do pokoju w takiej chwili, no ludzie! xD Chociaż z drugiej strony pewnie i tak nic już im nie wyjdzie, bo napięcie siadło i wkradł się strach :P Masz pomysły, nie ma co xd
PS- mała prośba, możesz trochę zwiększyć czcionkę? Strasznie niewygodnie się czyta takie maleństwo :)
Tym bardziej mi jest miło :D
UsuńTo prawda, Clayton ma trudny charakter... Nawet mi ciężko na sercu jak pisze to co on wyprawia...
Haha :) to nie moja wina, że Matt ma takie chęci w nieodpowiednim czasie :D
Dzięki za uwagę, postaram się to naprawić :) myślę, czy biała czcionka nie byłaby lepsza, ale pytanie, czy bloger mnie zrozumie...
Dzięki za komentarz! :*
Nie jestem pewna, czy mnie tutaj tak długo nie było, czy to Twoja wina...
OdpowiedzUsuńNo ale nie ważne.
Trochę irytuje mnie zachowanie Claytona, to jak traktuje Kate, no ale cóż.
Kto ma takie wyczucie czasu? Ja nie wiem, ale Ty wiesz, i to jest mega wkurzające, że możesz nas tak bezdusznie traktować, że utniesz rozdział w najmniej spodziewanym momencie. xD Życie blogerki xD
Do kolejnego :)
Ale o co chodzi? co prawda, to ja 6 miesięczną przerwę sobie zrobiłam od tego opowiadania...
UsuńClayton, to Clayton... Starszy brat, który opiekuje się młodsza siostrą...
Takie moje szczescie xD
Dzięki za komentarz! :*
Nie jestem pewna, czy mnie tutaj tak długo nie było, czy to Twoja wina...
OdpowiedzUsuńNo ale nie ważne.
Trochę irytuje mnie zachowanie Claytona, to jak traktuje Kate, no ale cóż.
Kto ma takie wyczucie czasu? Ja nie wiem, ale Ty wiesz, i to jest mega wkurzające, że możesz nas tak bezdusznie traktować, że utniesz rozdział w najmniej spodziewanym momencie. xD Życie blogerki xD
Do kolejnego :)
Późno, ale jak to mówią, lepiej późno niż wcale :D
OdpowiedzUsuńNie wiem zbytnio, co napisać, bo nie ma się do czego przyczepić..
Rozdział świetny, ale to przecież norma ;))
Jestem ciekawa, kto wejdzie do pokoju :'D
Więc dawaj szybko następny!
Pozdrawiam! :*
Dokładnie :D
UsuńHaha :D Bo zaraz obrosnę w pióra xD
Następny już za chwilkę :D
Dzięki za komentarz! :*
Matt w akcji i to lubie. Jestem ciekawa co będzie dalej w życiu Kate i Andersona.czekam na kolejny.POzdrawiam :*
OdpowiedzUsuńA kto nie lubi Matta? :D ta klata, te oczy... *.* mozna by tak w nieskończoność wymieniać :D
UsuńDzięki za komentarz! :*