Oni mogą żyć, ale tylko razem,
nie rozdzielaj ich nie odzieraj z marzeń,
muszą ciągle iść na granicy tchnienia,
cienka linia określa sens ich istnienia.
Przez cały
mecz obserwował kątem oka Matta i Kate. Miał nieodparte wrażenie, że tę dwójkę
coś do siebie ciągnie. Widział jak Matt starał się zachować kamienną twarz i
nic sobie nie robić z bliskości dziewczyny. Trochę go to bawiło, ale znał nie
od dziś Claytona. Każdy, kto chciał się zbliżyć do jego siostry mógł już na
starcie poważnie żałować swojej decyzji. Po prostu nie miał szans, by chłopak
zaakceptował związek. Każdy też doskonale wiedział, że chłopak był trochę
pogubiony, a przez to nadopiekuńczy.
Matt miał
szczęście, że Clayton go o nic nie podejrzewał. W końcu pracowali razem, więc
ich rozmowy i spotkania były nieuniknione. Wybiegając w przyszłość, on sam,
Dominik, bał się jak Clayton zareaguje. I szczerze przy tym współczuł Mattowi.
Mimo
wszystko chłopak szanował rodzinę. I ona była dla niego najważniejsza. Cóż,
może właśnie dla tego tak starał się pilnować siostry i chronić jakby nadal
była małą dziewczynką. Nie był zły, ale porywczy, a przy tym bardzo uparty.
Po meczu
wraz z kumplami analizował zwycięskie rozegranie. Ten mógłby reagować szybciej,
tamten celniej rzucać, inny skuteczniej blokować. Mimo wszystko, ta gra mogła
zaprowadzić ich po mistrzostwo kraju. I w to gorąco wierzyli.
Widział jak
Matt wychodzi z dzwoniącym telefonem. On nigdy nie chciałby być na jego
miejscu. Mimo przywilejów, całe życie w pracy- to nie dla niego.
Po wypitych
kolejnych butelkach alkoholu, poczuł, że potrzebuje do toalety. Wstał z kanapy
i chwiejnym krokiem udał się w kierunku łazienki. Ta na dole była zajęta.
Postanowił więc udać się do tej w pokoju Kate.
Niczego nie
świadom nacisnął klamkę od drzwi do pokoju. Mocno go wstrząsnęło to co ujrzał. Przez kilka chwil stał jak słup soli. Nie
dowierzał w to co widzi. Przeklinał w duchu Matta, który właśnie kończył robotę,
siebie, za idiotyczny pomysł, i cały świat za to, że biologia bierze górę nad
zdrowym rozsądkiem.
Gdy trochę
oprzytomniał zamknął drzwi. Oparł się o ścianę i próbował wymazać z pamięci
nagi tyłek kumpla. Miał przejrzysty
obraz tego, o co podejrzewał Matta.
Mimo, że był
otumiony przez alkohol, dotarło do niego, to, że Clayton nie może się o tym
dowiedzieć. Zbiegł po schodach. Wzrokiem odnalazł kumpla. Grzecznie siedział
przed telewizorem.
Ulżyło mu.
Choć ciągle nie był pewien ile Matt ma zamiar się zabawiać siostrą Claytona.
Ku jego
uldze łazienka była wolna. Załatwił potrzebę i przysiadł się obok Claytona.
Teraz miał pewność, że chłopak nigdzie mu nie ucieknie.
Do końca
wieczora ani Matt ani Kate nie pojawili się. A Clayton grzecznie siedział na
swoich czterech literach.
*
Rano
obudziły go głosy dochodzące z dołu budynku. Leniwie otworzył oczy, ujrzał obok
siebie dziewczynę, która jeszcze smacznie spała. Przetarł dłonią zaspane oczy,
i starał się przypomnieć sobie wydarzenia z minionego wieczora. Podniósł się do
pozycji siedzącej opierając plecami o ramę łóżka, ospale zmierzwił sobie włosy. Uśmiechnął się
pod nosem, gdy dotarło do niego, to, co wczoraj się wydarzyło.
Powoli
zaczynał się uzależniać od tych doznań, i tego jak działa na niego dziewczyna.
Od dawna z nikim tak dobrze mu nie było.
Czuł się
wypoczęty i zrelaksowany.
Nie mógł
uwierzyć w to, że nikt nie zauważył ich nagłego zniknięcia. Wydawało mu się, że
ktoś otworzył drzwi, ale nie był tego
pewien. Skoro nie wybuchła żadna awantura, to był bezpieczny.
Spojrzał na
dziewczynę.
Leżała
skulona i wtulona w poduszkę. Jej nagie plecy kusiły go, by złożyć na nich
kilka pocałunków. Klatka piersiowa podnosiła się miarowo. Żałował, że
dziewczyna jest odwrócona do niego plecami. Po chwili wpadł na pomysł, by
zrobić jej zdjęcie.
Sięgnął
dłonią na szafkę nocna po swojego iPhone’a. Włączył aparat. Zsunął się i
delikatnie odgarnął włosy z policzka dziewczyny. Ułożył swoją głowę nad głową
dziewczyny i zrobił zdjęcie. W kolejnym ujęciu złożył na jej policzku
pocałunek.
Kiedy
dziewczyna poruszyła się, Matt odskoczył od niej jak poparzony. Zaspanym
wzrokiem spojrzała na niego. On, jak
małe dziecko przyłapane na psocie, z równym zażenowaniem, przeglądał telefon.
Starała się
odczytać z jego twarzy jakiekolwiek emocje. Poza uśmiechem na jego twarzy, nie
dostrzegła nic, co mogłoby ją zasmucić. Pod wpływem jego mimiki twarzy,
mimowolnie jej usta uniosły się ku górze.
- Kobieto,
ile ty możesz spać?- zapytał z
wyższością w głosie. Mimo wszystko nie potrafił ukryć uśmiechu.
- A ty?-
zapytała go.
- Ja to nie
ty.- odparł, i dalej palcem przewijał informacje z giełdy.
- Coś mi
mówi, że coś zrobiłeś tym telefonem. –
oparła swoją głowę ona jego klatce piersiowej.
- Chyba nie.
– odparł rozbawiony.
- No to pokaż!-
rozkazała mu dziewczyna.
- Jak byłem
mały to pokazywałem, teraz się wstydzę.- wystawił jej język.
- Dupek. –
krótko go podsumowała. I bez jakiegokolwiek
wstydu wstała z łóżka, kręcąc biodrami i podśpiewując pod nosem poszła do szafy
po ubrania.
- Ej! Ja tu
jestem!- krzyknął za dziewczyną, ale z fascynacją przyglądał się jej ruchom.
- No to co!-
odparła już z łazienki.
Matt z
niedowierzaniem pokręcił głową. Cały czas się uśmiechał. Odłożył telefon na bok
i postanowił się ogarnąć.
Zebrał z ziemi
swoje wczorajsze ubrania, i z nimi w ręku powędrował za dziewczyną do łazienki.
Ona w tym czasie zdążyła założyć bieliznę.
Na jego
widok dziewczyna zaczęła się śmiać.
Podniósł brew ku górze, bo nie bardzo wiedział
o co chodzi dziewczynie.
- Weź chociaż
ubierz gacie na tyłek- między kolejnymi salwami śmiechu powiedziała do niego
dziewczyna.
- Idę wziąć
prysznic, a jak zmoczę swoje to Twoje majty będą na mnie za małe.- odparł jej
bardzo inteligentnie.
Dziewczyna
niedowierzająco pokręciła głową. Już więcej się do niego nie odezwała.
Dokończyła swoje poranne czynności.
Matt w tym
czasie zdążył się wykąpać, i ubrać.
Razem, jakby
byli parą, zeszli na śniadanie.
W kuchni
czekał na nich Clayton wraz z Dominikiem
i Russellem. Chłopcy byli pogrążeni w dyskusji, tak że zdawałoby się, iż tylko
Dominik zauważył przybyłych.
Dominik starał
się zachować kamienną twarz, ale gdy tylko Matt nachylił się przy lodówce,
wspomnienia z wieczora wróciły do niego. Z całych sił walczył ze śmiechem, i
mdłościami. Wiedział, że musi z Mattem poważnie porozmawiać. A to nie będzie
przyjemna rozmowa.
Po posiłku,
Matt wrócił do sypialni Kate po telefon, by zadzwonić do Paula. Za nim jak cień
podążał Dominik.
Pod drzwiami
odczekał czas, który Matt spędził na rozmowie ze swoim kierowcą. W głowie
układał to co ma zamiar powiedzieć chłopakowi. Cokolwiek mu nie przyszło na
myśl, brzmiało idiotycznie. Ale wiedział, że to dla dobra ich przyjaźni.
Matt wyszedł
z pokoju i natknął się na czujny wzrok kumpla.
- Stary,
musimy pogadać. – wysyczał przez zęby i niemalże wepchnął Matta z powrotem do
pokoju.
- Co jest?-
zapytał, i przyglądał się badawczym wzrokiem chłopakowi.
- Co ty
wyprawiasz?- zapytał z oburzeniem w głosie.
- O co ci
chodzi? –zapytał nie rozumiejąc agresji Dominika.
- O to co
robiłeś wczoraj w nocy. Stary nie obraź się, ale prześladuje mnie twoja goła
dupa! Nie znasz Claytona? Człowieku, nie igraj z ogniem!- tłumaczył pospiesznie
chłopak.
- Jaka dupa?
Co ty pieprzysz? Możesz po kolei?
Opowiedział
mu wszystko to, co działo się poprzedniego wieczoru. Z Matta uszło całe
powietrze. Błędnym wzrokiem patrzył na kumpla. Fakt, nie pomyślał o tym jak
może zachować się Clayton.
- Dzięki, że
się nim zająłeś. Stary, nie wiem co mam ci więcej powiedzieć. Ona w jakiś
sposób mnie przyciąga, a fakt, że Clayton jest jaki jest, chyba jeszcze
bardziej to nakręca…
- Zastanów
się, co chcesz na tym ugrać. Bo jak stracisz jedno, to drugie też możesz nigdy
więcej nie zobaczyć… Nie chcę być złym prorokiem, ale uważaj. Na nią i na
siebie. I jak dobrze znam Claytona, to lepiej, żeby was nie nakrył…
- Wiem.
Muszę sobie to jakoś w głowie poukładać…
-
Powodzenia.
- Dzięki
stary.- i jeden po drugim opuścili pokój dziewczyny.
Russell wraz
z Kate i Claytonem udali się do garażu, a kilka chwil później dołączyli do nich
Matt z Dominikiem.
Clayton
prezentował przyjaciołom swoje poczynania w samochodzie. Ma być szybsze,
mocniejsze, wydajniejsze. Po porostu idealne.
Po
kilkunastu minutach na plac przyjechał Paul. Zatrąbił, by dać szefowi znać, że
już jest.
Matta
pożegnał się z przyjaciółmi.
- Będziesz
na grillu?- zapytał go na odchodne Clayton.
- Chyba tak.
Dzięki za wczoraj.
- Nie ma
problemu.
Podali sobie
ręce i poklepali się po plecach.
Kate
postanowiła odprowadzić Matta do samochodu.
W milczeniu
przemierzali kolejne metry. Przy samym samochodzie Matt postanowił przemówić.
- Wczoraj… I
dzisiaj… Dziękuje.- pochylił się i złożył na jej policzku pocałunek.
- Matt… -
wyszeptała, i jakieś przyjemne dreszcze przeszły przez jej ciało, pod dotykiem
ust Matta.
Chłopak
odsunął się, i spojrzał w oczy dziewczyny. Obydwoje utonęli w swych
spojrzeniach. Tylko dźwięk odsuwanej szyby i komentarz Paula, sprawił, że
obydwoje spadli na ziemię.
-
Gołąbeczki, później sobie pogruchacie.- i zaczął się śmiać, a za to dostał po
głowie od Kate. – A to za co?
- Za jajco!-
zaczęła się śmiać.
Matt wsiadł
do samochodu.
- Do
później.- pożegnał się z dziewczyną.
- Do
później.
Dziewczyna oddaliła
się w stronę domu, a oni ruszyli do centrum miasta.
*
Wszedł do
mieszkania. Pierwsze co zrobił, to poszedł się przebrać w sportowy strój. Szare
spodnie dresowe, luźno wisiały mu na biodrach i obcisła granatowa koszulka
opinała jego umięśnione ciało.
Zabrał z
kuchni butelkę wody i szklankę. Rozsiadł się wygodnie na kanapie, nalał napój
do naczynia. Upił łyk i włączył laptop. Starał się skupić na treści e-maili, na
które miał odpowiedzieć, ale to wszystko przychodziło mu z trudem. Jego myśli
krążyły wokół jednej osoby.
Po kilku
minutach walki chwycił telefon do ręki, i przeglądał zdjęcia zrobione dziś
rano. Była taka piękna, gdy spała. Jej lekko otwarte różowe usta, układały się w kształt literki "o". Spokój i bezpieczeństwo wymalowane na
jej twarzy. Żałował, że nie ma zdjęcia, na którym się uśmiecha. Czy to możliwe
żeby… Nie! Nie ma szans! Nie on! Nie teraz! Przecież Dominik ma rację! Z
Claytonem jeszcze nikt nie wygrał… Ale przecież… Mógłby spróbować… Ale czy chce
jeszcze raz przechodzić przez lawinę łez, gdy znów nie wyjdzie? Czy ma
wystarczająco dużo siły?...
Oparł się o
oparcie sofy i odchylił głowę do tyłu. Zamknął oczy. Oddychał spokojnie, by
wymazać te dziwne i natrętne myśli.
Kolejne
wiadomości, mniejsze lub większe problemy firmy. I ten kontrakt, tak ważny. Jak
przegra, to zawiedzie ojca i wszystkich…
Po ponad 2
godzinach był wolny od obowiązków. Wyłączył komputer. Nie bardzo wiedział co ma
ze sobą zrobić.
Włączył
telewizor i próbował skupić się na programie historycznym. Skończyło się to
tym, że w trakcie uciął sobie drzemkę.
*
Dźwięk
dzwoniącego telefonu roznosił się po całym mieszkaniu. Zaspany odebrał
połączenie.
- Halo?-
wychrypiał do słuchawki.
- No gdzie
ty jesteś? Wszyscy czekamy na Ciebie!- krzyczał do telefonu Russell.
- W domu.
Która godzina ?- zapytał, przecierając oczy i łapiąc ostrość wzroku.
- Po 5!
Człowieku, jak chcesz coś zjeść, to zbieraj szybko dupę!- instruował dalej kumpla.
- Dobra.
Dajcie mi 30 minut. – i usłyszał dźwięk rozłączonego połączenia. Tak, za to
kochał Russella.
Przetarł
dłońmi zaspane oczy. Rozciągnął kości i mięśnie. Ziewnął.
Poszedł do
łazienki załatwić ludzkie potrzeby.
Następnie
sięgnął po jogurt do lodówki i wypił go. Stwierdził, że i tak na pewno coś do
jedzenia dla niego będzie u kumpla, dlatego też nie jadł nic więcej.
Poszedł się
przebrać w strój motocyklowy, przy czym do plecaka spakował ciuchy na
przebranie. Wiedział, że Paul ma mieć randkę, dlatego postanowił mu pożyczyć swój
samochód. Zabrał kluczyki do auta i motocykla.
Wyszedł z
mieszkania, zamknął drzwi. Zjechał windą do mieszkania chłopaków. Podał
dokumenty i kluczyki do swojego auta Paulowi.
- Tylko jak
coś zrobisz, to uwierz mi nie chciałbyś być w swojej skórze!- pogroził palcem,
na co Paul uśmiechnął się.
- Szefie,
ono bezpieczne ze mną bardziej niż z kimkolwiek innym.
- Trzymam
cię za słowo! Udanej randki!
- Dzięki.
Po kilku chwilach był już w garażu i
wyprowadzał na zewnątrz swoją miłość. Ryk silnika pieścił jego uszy, a
napięcie, które pojawiło się w jego brzuchu, było wręcz boskim uczuciem. Z
bijącym radośnie sercem pokonywał kolejne metry, kilometry, by jak najszybciej
być u celu. Wiatr otulał go. I nic już nie było ważne.
Po 15
minutach witał się z kolegami, którzy siedzieli w ogrodzie i zajadali się
smakołykami z grilla.
---------------------------------
Hej wszystkim! :D
Tak, to znowu ja. wiem, że się cieszycie :P bo ja się cieszę :D
Wymasakrowany przez cały tydzień rozdział. Tak samo ja... Ale nie będę wam narzekać :)
Jak widzicie, Clayton dalej pozostaje w niewiedzy... Ale jak się dowie... No cóż, to w innym rozdziale. Jeszcze jest na to czas. Za to coraz więcej ludzi zaczyna coś dostrzegać.
Komentujcie! +1 też dawajcie :D
Ostatnio, przeglądałam statystyki, i jeden z rozdziałów miał blisko 650 wyświetleń :O DZIĘKUJĘ! :* To dało mi mega kopa do dalszej pracy! :D:D
Mimo, że będę chodzić do tyłu, to na kolejny zapraszam we czwartek o 18 :D
Do następnego!
Marcyśka